niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 6

Po godzinie wróciła Aga. Załadowana była książkami i notatkami, które najwyraźniej wyniosła z biblioteki. Położyła wszystko na stole i sięgnęła po sok do lodówki. Była zdenerwowana, to zdecydowanie nie był jej najlepszy dzień. Zaczęła opowiadać o jakimś profesorze, który nie przepadał za nią. Adi oczywiście włączył się do rozmowy, widać było że jemu też rzekomy nauczyciel nie odpowiadał. Stwierdziłam, że nie chcę wtrącać się w ich problemy, więc poszłam do siebie do pokoju. Położyłam się, założyłam słuchawki na uszy i już chciałam włączyć muzykę, gdy zobaczyłam nieodebrane połączenie od mamy. Kliknęłam na zieloną słuchawkę i po kilku sygnałach usłyszałam jej cichy, stłumiony i zapłakany głos. 
- Kochanie, tata jest w szpitalu. Niespodziewanie stracił dziś przytomność. 
*  Jak to w szpitalu? Co się stało?
- Lekarze mówią, że to zawał.  
* Postaram się przyjechać jak najszybciej- po tych słowach telefon wypadł mi z rąk. 
Nagle do pokoju weszła Aga. Ja stałam jak wryta, wpatrując się w ścianę. Po policzkach spływały mi łzy. Przyjaciółka szybko podbiegła do mnie i delikatnym ruchem objęła, głaszcząc po głowie.
* Muszę jechać do rodziców do Bydgoszczy. Tata miał zawał. 
W tej chwili Agnieszka pobladła. 
- Ej, słoneczko. Spokojnie. Co się stało? Mam jechać z Tobą? 
* Nie, poradzę sobie. Chwilowo nic więcej nie wiem, będę dzwonić.
- Czekaj, sprawdzę Ci kursy autobusów. Może złapiesz jakiś jeszcze dziś. 
Aga uchyliła okno u mnie w pokoju, przyniosła mi szklankę wody i poszła po laptopa. Ja bezwładnie osunęłam się na łóżko, czując jakby wszystko ze mnie wyparowało.  
* Autobus masz dopiero jutro rano, bezpośrednio do Bydgoszczy. Spakuj się, będziesz tam pewnie kilka dni. - gdy zobaczyła mój wyraz twarzy, wyszła z pokoju, bo wiedziała że chcę być sama.
Po godzinie byłam już spakowana. Ubrałam się i wyszłam z mieszkania, musiałam wypłacić trochę gotówki. Idąc do bankomatu, chwyciłam za telefon i napisałam: "Nie wiem, jak będzie z piątkiem. Być może nie będę do tego czasu w Bełchatowie". Kliknęłam wyślij, a po kilku minutach mój telefon zadzwonił. 
- Co się stało?-  zapytał zmartwiony. 
* Muszę jechać na kilka dni do Bydgoszczy. Mój tata miał zawał, jutro rano wyjeżdżam. 
- Pojadę z Tobą. Nie puszczę Cię samej. Rano po Ciebie będę, nie będziesz się męczyć w autobusie. 
* Nie, poważnie nie musisz. Nie martw się, dam sobie radę. Nie chcę robić Ci kłopotu z powodu moich problemów.
- Twoje problemy są też moimi problemami. Widzimy się rano. A teraz idź się położyć, jesteś pewnie zmęczona. Dobrej nocy- po tych słowach się rozłączył. 
Może to i lepiej, że pojedzie ze mną? Nie, dlaczego się zgodziłam? Cały swój harmonogram będzie musiał zmienić tylko dlatego, żeby mnie tam zawieźć. Widziałam jak bardzo się o mnie troszczy, a w głębi duszy czułam się tak bezpiecznie. Lecz w tej chwili nie myślałam o tym, miałam tylko nadzieję, że z tatą będzie wszystko dobrze.

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 5

Dopiero co się położyłam, a już trzeba wstawać. Sen przerwał mi dźwięk budzika. Czy to mi się śniło? Usiadłam na łóżku i zobaczyłam leżącą koszulę na krześle. Nie, to nie był sen. Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne spodnie i fioletową bluzę, a potem ruszyłam do łazienki. Wzięłam ciepły prysznic, który od razu mnie zregenerował. Byłam bardzo zaspana, chyba potrzebuję więcej snu. Chwyciłam za jabłko i włożyłam je do mojej torby z notesami. Aga miała dziś wykłady o godzinę później, więc jeszcze spała. 
* Wychodzę, nie zaśpij. - powiedziałam spokojnie. 
Ona tylko coś zamruczała pod nosem i przewróciła się na drugi bok. Już kilka razy musiałam wyciągać ją z łóżka, bo jak twierdziła "budzik nie zadzwonił". Ubrałam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Słońce lekko przebijało się przez chmury, a wkoło leżało trochę śniegu. Nagle poczułam się taka szczęśliwa, uwielbiam takie uczucie. Wchodząc na uczelnię spotkałam się z Alicją, moją przyjaciółką z wydziału.
- Hej, nie odbierałaś wczoraj telefonu. Martwiłam się- powiedziała, całując mnie w policzek. 
 * Przepraszam, nie miałam przy sobie telefonu.
- Przy sobie? To gdzie byłaś ? Jak weekend ? 
* Niesamowicie, to do mnie nawet jeszcze nie dotarło. 
Kiedy już chciałam opowiedzieć jej o wczorajszym wieczorze, przerwał nam profesor wchodzący do sali.
* Później Ci wszystko opowiem- szepnęłam i mrugnęłam do przyjaciółki. 
Po wykładach poszłyśmy do "Coffee it" na dużą latte. Nareszcie mogłam powiedzieć jej całą historię, zaczynając od tej magicznej imprezy. Ala nie mogła uwierzyć własnym uszom. Sama też powiedziała mi, że kogoś poznała. Trochę się zdziwiłam, gdy powiedziała mi że jest aż osiem lat starszy. Poznała go niedawno, kiedy była na urodzinach swojej kumpeli. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale widziałam jak bardzo się cieszy. 
- Obiecał, że wyjedziemy gdzieś razem, daleko, tylko we dwójkę.
* To cudownie, bardzo się cieszę! 
- Chociaż nasza historia nawet w połowie nie jest taka jak Twoja. Nawet nie wiesz jak mi serce bije. Kiedy go poznam? 
* Mam nadzieję, że niedługo- odpowiedziałam i pociągnęłam duży łyk kawy.
Po spotkaniu skoczyłam do biblioteki, musiałam zebrać kilka materiałów. W drodze do domu wzięłam na wynos dwie gorące czekolady, wiem jak Aga je lubi. Weszłam do domu, a ku mojemu zdziwieniu zamiast Agnieszki był tam Adi. 
- Hej, byłem głodny, Aga dała mi klucze. Będzie dopiero na kolację, bo musiała załatwić coś na uczelni. 
* Przestraszyłeś mnie. Masz ochotę na gorącą czekoladę? 
Usiedliśmy razem na kanapie, Adrian jadł zupkę, którą najwyraźniej znalazł u nasz w szafce. Ja nie miałam na nic ochoty, czekolada w zupełności mi wystarczyła. Kiedy sięgałam po  pilot do telewizora, usłyszałam wibrację dochodzącą z mojej torebki. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer, kto to może być? Otworzyłam wiadomość i przeczytałam jej treść. "Nie widzę Cię jeden dzień, a już mam ochotę się z Tobą zobaczyć. Mam nadzieję, że nie zaspałaś na wykłady. Co powiesz na jakiś dobry film? U mnie w piątek?". Od razu wiedziałam od kogo ta wiadomość. "Jasne, już się nie mogę doczekać. I nie, na szczęście nie zaspałam. Ja też już tęsknię, całusy"- odpisałam w pośpiechu.
- Dlaczego się tak śmiejesz do tego ekranu- Adi zapytał z wielką ciekawością. 
 * Śmieję? 
- Tak, jakbyś wygrała w totka.
* Tak też się czuję- uśmiechnęłam się, myśląc już tylko o piątku. 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 4

Nazajutrz obudziłam się wypoczęta, pomimo tego, że szliśmy spać późno w nocy. Niedziela, od jutro znów muszę wstać wcześnie na wykłady, więc przynajmniej dziś mogłam się wyspać. W pokoju było bardzo zimno, pewnie ogrzewanie znów nawaliło. Ubrałam mój beżowy szlafrok i wyszłam z pokoju. Aga jeszcze spała, bo na jej drzwiach wisiała plakietka z napisem "Gdy się nie wyśpię- gryzę", którą kupiła na bazarze. Też taką od niej dostałam, tylko na mojej jest napisane "Nie budzić, niewyspana wyglądam tak" i  obok widnieje zdjęcie potwora, który faktycznie nie jest zbyt atrakcyjny. Podeszłam do szafki w kuchni i wyjęłam z niej nową herbatę malinową. Kiedy byłam dzieckiem, babcia robiła ją w zimne dni, bo ponoć jest na to najlepsza. Nagle z pokoju wyszła zaspana przyjaciółka, która w przeciwieństwie do mnie chyba się nie wyspała.
- Chyba znowu robią naprawę dróg- powiedziała cichym głosem- nie mogę przez to spać. Która jest godzina?
* Dwadzieścia po dziewiątej- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Robisz herbatę? Zrób mi też, strasznie tu zimno.
* Wiem, musimy coś z tym zrobić- odpowiedziałam spokojnym głosem, pokazując przyjaciółce, że się tym zajmę.
Pomimo zimnego ranka, towarzyszył mi bardzo dobry humor. Nawet jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do specjalisty, który szybko uporał się z naszym ogrzewaniem. Po południu poszłam do biblioteki, ale niestety była zamknięta. Po drodze do domu kupiłam siatkę mandarynek, które okazały się być pyszne. Oczywiście większość z nich zjadł Adi, który wpadł do nas na obiad, bo jego lodówka była pusta. Usiadłam na kanapie, wzięłam laptopa i sprawdziłam o której jest mecz. Była szesnasta, a na osiemnastą musiałam być na hali. Weszłam pod prysznic i zamyślona stałam bez ruchu. Dlaczego wszystkie moje myśli pojawiają się pod prysznicem lub gdy chcę spać? Zastanawiałam się czy to randka. Przecież randka to zbyt wielkie słowo, to zwykłe przyjacielskie spotkanie. Ale w takim razie jak mam się ubrać? Myśli nie dawały mi spokoju. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do siebie. Spojrzałam w szafę, nic ciekawego. Koniecznie muszę iść na zakupy. Wyciągnęłam moje czarne rurki, dokładnie dopasowujące się do nogi, a do nich wybrałam kremową koszulę. Kupiłam ją niedawno, a prawie wcale nie miałam jej na sobie. Rozczesałam moje blond włosy, które potrzebują fryzjera. Chwyciłam za suszarkę, potem za przybory do makijażu. Po pół godziny byłam gotowa. Była godzina 17.10. Z naszego mieszkania na halę jest jakieś 15 minut spaceru. Stwierdziłam, że jeśli chcę kupić bilety i zobaczyć rozgrzewkę, to musimy się zbierać. Wyszłam z pokoju, Adiego już nie było. Agnieszka kończyła robić swój makijaż, miała oczy podkreślone ciemnym eyelinerem i czerwone usta. Wyglądała na doroślejszą niż w rzeczywistości jest, ale to bardzo mi się podobało. 
Po 20 minutach byłyśmy już pod halą, kupiłyśmy bilety i udałyśmy się na swoje miejsca. Kiedy weszłam na salę, od razu zobaczyłam rozgrzewających się siatkarzy. Grali z Transferem Bydgoszcz. Nigdy nie byłam na meczu siatkówki, może dlatego że nigdy nie pasjonowałam się tym za bardzo. Po rozgrzewce zaczął się mecz, nie sądziłam że jest to tak emocjonujący sport. Końcowy wynik wyniósł 3:0 dla Skry. Na hali słychać było okrzyki zadowolenia, wszyscy wkoło śpiewali i przytulali się. Na koniec podbiegłyśmy do barierek, by przybić piątki naszym zwycięzcom. Kiedy Karol mnie zobaczył, chwycił w pasie i uniósł ponad barierką. Nagle znalazłam się obok niego, a wszyscy patrzyli się na nas. Objął mnie mocno, gdy nagle ktoś zapytał go, czy udzieli wywiadu. Zgodził się na kilka pytań.
- Lecę pod prysznic i za 15 minut tu po Ciebie jestem. Zaczekaj na mnie- powiedział, gdy tylko pani redaktor skończyła zadawać mu pytania.
* Dobrze- odpowiedziałam mu, po czym uśmiechnęłam się szeroko.
Dziwnie się czułam, jakbym miała iść na randkę z kimś sławnym. Chwila, to nie randka. A może jednak? Moje myślenie przerwał na szczęście widok Karola wracającego z szatni. Chwycił mnie za rękę i wyszliśmy na dwór. Po drodze rozdał jeszcze kilka autografów, to było miłe uczucie widzieć jak fani cieszą się z małego podpisu. Na dworze było bardzo zimno, ale nie zwracałam na to uwagi. Czułam się podekscytowana i szczęśliwa. 
- Głodna? -zapytał nagle.
* Nawet nie wiesz jak, umieram z głodu. 
Po chwili znaleźliśmy się w restauracji, w której jeszcze nigdy nie byłam.
- Mają tu najlepsze jedzenie w mieście- powiedział.
* O, widzę że mamy tutaj znawcę- zażartowałam.
Po kolacji zamówiliśmy szampana, którego wzięliśmy ze sobą. Karol nie chciał mi powiedzieć dokąd idziemy. Zakrył mi oczy, a gdy pozwolił mi je otworzyć zobaczyłam przed sobą cały Bełchatów. Byliśmy na dachu jednego z bełchatowskich budynków.
* Skąd znasz to miejsce?- zapytałam podekscytowana.
- Kiedyś ojciec mnie tu zabierał. Zawsze mi mówił, że gdy poznam kogoś bardzo szczególnego, mam go tu zabrać. 
Zamurowało mnie, jestem dla niego kimś szczególnym. Serce zaczęło mi mocniej bić. Usiedliśmy na ławeczce i otworzyliśmy szampana. Opowiadaliśmy sobie o naszym dzieciństwie, powiedział mi jak udało mu się zajść tak daleko w sporcie. Kiedy szampan się skończył, wstaliśmy żeby zrobić sobie spacer. Nagle poczułam jego ręce na swoich biodrach. Delikatnie się do siebie zbliżyliśmy, czułam jego spokojny oddech i bicie serca. Byłam opanowana, lecz serce biło mi jak szalone. Nasze usta się dotknęły, a to było niesamowite. Nasz pierwszy pocałunek, nocą, na dachu- tego się nie spodziewałam. Kiedy to się stało, przeszliśmy się jeszcze, a na koniec odprowadził mnie do domu. Pod mieszkaniem pożegnałam go buziakiem, a on odprowadził mnie wzrokiem do drzwi. Długo po tym nie mogłam zasnąć, a rano musiałam wstać na wykłady. Lecz w tej chwili nie przejmowałam się tym, liczył się tylko on. 

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 3

Wybiegłam z mieszkania, okazało się że trwa naprawa drogi, co spowodowało ten hałas. Postanowiłam pobiegać, w końcu przyda mi się trochę ruchu. Chłód dawał się we znaki, ale już po chwili było mi cieplej. Zrobiłam kilka rundek wkoło parku, a w drodze powrotnej pobiegłam w centrum, żeby kątem oka pooglądać wystawy sklepów. Kiedy zbliżałam się do domu usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz mojego starego Samsunga, to Przemek. Na szczęście pamiętaliśmy, żeby wymienić się numerami telefonów.
 - Cześć, masz jakieś plany na dziś wieczór? 
* Cześć, fajnie że dzwonisz. W sumie nie mam. 
- To dobrze, już masz. Spędzasz dziś wieczór ze mną.
* Masz może ochotę na makaron? Adres znasz, widzimy się wieczorem. 
- Ty gotujesz? No jasne, to do wieczora.
Ucieszyłam się, Agnieszka też będzie pewnie wniebowzięta. Weszłam do mieszkania, najwyraźniej nie byłyśmy same. Z kuchni dobiegł mnie znajomy, męski głos. To Adrian, kolega Agi z uczelni. Przywitałam się z nim, uśmiechnął się i puścił do mnie oko. Od początku studiów Adrian był dość częstym gościem u nas. Mi to nigdy nie przeszkadzało, bardzo go lubię. Jest średniego wzrostu, ma krótkie blond włosy i wielkie niebieskie oczy. Dorabia w wolnym czasie jako barman, co jest też jego pasją- robi najlepsze drinki na świecie. Zmęczona podeszłam do lodówki i wzięłam z niej butelkę wody, po czym szybko poszłam pod prysznic. 
* Dziś wieczorem mamy gościa, nie zgadniesz kto przyjdzie na kolację- powiedziałam, stojąc w salonie w samym ręczniku. 
- No nie mów, że pan wielbiciel się odezwał .
* Nie, nie o nim mówię. Przemek, jest w Bełchatowie i przeprowadza się tu na stałe. Widziałam się dziś z nim po południu i umówiliśmy się na wieczór. 
- Mówisz poważnie? O kurczaki, ale świetnie. Tak dawno go nie widziałam, kiedyś mieliśmy taki świetny kontakt. 
Agnieszka z zapałem zaczęła opowiadać Adiemu o Przemku i o imprezie, na której ostatnio byłyśmy. Poszłam do siebie, ubrałam moje powycierane jeansy i bluzę i usiadłam przed telewizorem. Leciał program o zdradzonych kobietach, Adi dosiadł się do mnie i jak zwykle zaczęliśmy komentować to z śmiechem w głosie. Nagle spojrzałam na zegarek, już 17. Wstałam, podeszłam do kuchni i wyjęłam potrzebne produkty. 
* Adi- krzyknęłam do siedzącego na kanapie chłopaka- zostajesz na kolacji? 
- Nie mogę, muszę się już zwijać. Mam nocną zmianę, ale dzięki że pytasz. 
Chłopak chwycił swoją skórzaną kurtkę i wyszedł. Aga usiadła obok mnie i patrzyła jak krzątam się po kuchni przygotowując jedzenie. O 19 usłyszałam dzwonek do drzwi. Agnieszka podbiegła do nich i z radością otworzyła. Przemek przyniósł butelkę czerwonego wina, które zaraz otworzyliśmy. Zjedliśmy makaron, muszę przyznać że wyszedł genialnie. Siedzieliśmy w salonie i wspominaliśmy dawne czasy. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak to kiedyś było. Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy butelka wina zniknęła. Podeszłam do lodówki, tylko piwo malinowe. Otworzyłam szafkę w salonie, stało tam wino, które dostałam od znajomej mieszkającej w Portugalii. Wzięłam je i postawiłam na stole, gdy nagle usłyszałam stukanie w okno. Wyszłam na balkon i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był on. Stał, lekko zmarznięty, cały biały od padającego śniegu. 
- Cześć- krzyknął beztrosko- chciałem Cię zobaczyć. 
* Cześć- odpowiedziałam- Co Ty tu robisz? Masz może ochotę na wino? 
- Nie mogę, mam jutro mecz. Zobaczymy się? Może jakiś spacer wieczorem?
* Jasne, przyjdę na mecz. Pokibicuję Ci trochę. 
- Poważnie? To świetnie. W takim razie po meczu Cię porywam- uśmiechnął się szeroko. Do zobaczenia jutro! 
* Dobrej nocy- posłałam mu buziaka a on zabawnym gestem udawał że go łapie. 
Weszłam do środka, wcale nie było mi zimno. Opowiedziałam Adze i Przemkowi co się stało, a potem w dalszej świetnej atmosferze wypiliśmy drugą butelkę wina. 

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 2

Obudziłam się z piekielnym bólem głowy. Niby wczoraj tego tak nie odczułam, ale musiałam wlać w siebie sporo alkoholu. Spojrzałam na zegarek, 8:44. Założyłam szlafrok i poszłam do kuchni, w której z wielkim kubkiem kawy siedziała zniecierpliwiona Agnieszka. 
- Gdzie Ty się podziewałaś? Wczoraj nagle zniknęłaś. Wróciłam do domu o trzeciej, a Ciebie jeszcze nie było. 
* Przepraszam, chcieliśmy wyrwać się z Karolem z tego tłumu. 
- Z Karolem? No nie wierzę, moja przyjaciółka i siatkarz! Opowiadaj, gdzie byliście? 
* Byliśmy się przejść i porozmawiać, wstąpiliśmy na kawę .. nic specjalnego. 
- Na kawę? W nocy?- jej podekscytowanie wzrosło jeszcze bardziej.
Nie miałam siły odpowiedzieć, czułam że jeśli teraz sama nie wypiję kawy, to głowa mi eksploduje. Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać wczorajszą gazetę. Czułam na sobie wzrok przyjaciółki.
- Kiedy znowu się zobaczycie? - wypaliła nagle. 
* Nie wiem, nie mamy nawet swoich numerów. Spokojnie, to nic wielkiego- uspokoiłam ją i wróciłam do czytania gazety. 
O 10 ubrałam się i wyszłam na spacer. Musiałam wskoczyć do biblioteki i kupić trochę jedzenia- nasza lodówka świeciła pustkami. Przeglądając regały z książkami nagle usłyszałam, jak zza moich pleców ktoś do mnie woła. Odwróciłam się i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Przemka, przyjaciela jeszcze z czasów gimnazjum. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak on się zmienił. Od razu poszliśmy do kawiarni, żeby pogadać. Okazało się, że dostał posadę grafika w Bełchatowie, więc przeprowadza się tu na stałe. Bardzo się ucieszyłam, a po dwóch godzinach rozmowy obiecaliśmy sobie, że odnowimy nasze relacje i jeszcze się spotkamy. Zadowolona wróciłam do mieszkania, trzymając w rękach siatki z jedzeniem na kolację. Przed domem zorientowałam się, że zapomniałam kluczy. Na szczęście Aga była w domu, więc nie musiałam spędzać najbliższych kilku godzin na klatce. 
- O, widzę że nie będziemy głodować, co dziś na kolację?- zapytała na samym wejściu. 
* Makaron w sosie serowo-brokułowym. Wiem, że go uwielbiasz- odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Mmm, pycha. A, zapomniałabym. W skrzynce był list do Ciebie, bez znaczka ani adresu, jest tam tylko Twoje imię. Położyłam go na Twoim łóżku. 
Odłożyłam siatki w kuchni, wzięłam list i usiadłam na kanapie w salonie. Spojrzałam na kopertę, nie miałam pojęcia od kogo to. Otworzyłam ją, przeczytałam treść i zaśmiałam się głośno. "Obiecałem, że nie będę Cię nachodzić, ale w takiej sytuacji trudno dotrzymać obietnicy. Co powiesz na kawę? Tylko teraz o normalnej porze. Tajemniczy wielbiciel". Do koperty dołączony był breloczek w kształcie kubka kawy, które można kupić razem z gumami Orbit. Od razu chciałam odpisać, ale zorientowałam się, że nie wiem gdzie go odesłać. W końcu nie znałam nawet adresu. Odłożyłam list i poszłam do siebie do pokoju. Włączyłam radio i zaczęłam układać wyprane ubrania do szafy. Nagle wbiegła Aga. 
- Wiem jak się z nim skontaktujesz- krzyknęła.
* Z kim? - Odpowiedziałam, udając że nie wiem o co chodzi.
- Z tajemniczym wielbicielem. Przeczytałam list, nie udawaj głupiej. Oni jutro grają mecz, chodźmy tam. Może przeprowadzę jakiś wywiad, to mi się przyda do moich materiałów. 
Agnieszka jest studentką dziennikarstwa, chodzimy do tej samej uczelni. Przyjaźnimy się od przedszkola i wiem, że jak ona coś postanowi to łatwo z tego nie zrezygnuje. Uśmiechnęłam się ironicznie i wróciłam do porządków mojej szafy, w której wciąż panował chaos. Po zrobieniu porządków położyłam się na łóżku. "Tajemniczy wielbiciel". Mógł się podpisać "Karol" albo "Kłos", ale napisał "WIELBICIEL". Krążyło mi to po głowie, lecz nagle hałas za oknem sprawił, że wróciłam do codzienności. Wstałam, zamknęłam szafę, wciągnęłam na siebie niebieski dres i energicznym ruchem wybiegłam z domu. 

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 1

Bełchatów, godzina 15, ciche popołudnie przerwał głośny dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam moją przyjaciółkę, Agnieszkę. Stała tam z wielkim uśmiechem na twarzy, ubrana w nowo kupiony płaszcz zimowy i wielkie czarne nauszniki. W rękach trzymała siatkę z jedzeniem na wynos, które kupiła w knajpie za rogiem. Bez słowa wbiegła do mieszkania, mówiąc coś o imprezie, która miała odbyć się wieczorem. Nie miałam ochoty nigdzie iść, szczególnie że nareszcie mogłam trochę odpocząć. Studiuję psychologię i ostatnio wkładałam w to sporo pracy, więc chciałam spędzić weekend na kanapie przed telewizorem. Położyła siatki na stole, pospiesznie wyjęła dwa talerze z szafki w kuchni i usiadła wygodnie na czerwonej kanapie w salonie. Musiała być bardzo głodna, bo chińszczyzna zniknęła z jej talerza w mgnieniu oka. Ja stałam oparta o ścianę, śmiejąc się z niej ukradkiem. Gdy zjadła, dalej zaczęła temat imprezy. 
- Olga- mówiła- to świetna okazja na wyrwanie się gdzieś. Chodźmy, rozerwiemy się, poznamy nowych ludzi. Oj, wiem że tego chcesz, nie mów że nie. Tak dawno nie byłyśmy nigdzie razem. 
Zaczęła dalej opowiadać, a jej oczy świeciły się jak dwa bursztyny. Okazało się, że impreza jest w klubie, znajdującym się niedaleko naszego mieszkania. Po dłuższej namowie stwierdziłam, że może jest to dobra okazja, żeby się trochę rozluźnić i zgodziłam się na to wieczorne wyjście. Wprawdzie nie byłam do tego przekonana, ale Agnieszka ma niesamowity dar przekonywania.
O 20 byłyśmy gotowe do wyjścia. Wcisnęłam się w krótką, czarną sukienkę i wysokie szpilki. Na to włożyłam beżowy płaszcz i ciepły czarny szalik. Kiedy doszłyśmy do klubu, zobaczyłam masę ludzi stojących przed wejściem. Wśród nich zobaczyłam też kilka znajomych twarzy ze studiów, więc od razu się do nich dołączyliśmy. Całą grupą usiedliśmy przy dużym stoliku w rogu i zamówiliśmy kolorowe drinki. Wszyscy świetnie się bawiliśmy, a po dłuższej chwili ruszyliśmy na parkiet. Czyste szaleństwo, nawet sama nie sądziłam, że może być tak fajnie. Niestety chwilę później poczułam wpływ alkoholu na mój organizm i lekko zakręciło mi się w głowie. Wyszłam się przewietrzyć i pooddychać świeżym powietrzem. Na tarasie było dużo ludzi, głównie palących. Obok mnie zauważyłam grupkę wysokich mężczyzn, żartujących na temat komedii romantycznych. Jeden z nich opowiadał, że żona wyciągnęła go do kina i musiał męczyć się tam przez dwie godziny, widząc wkoło same płaczące osoby. 
- Dobrze, że stamtąd nie uciekłeś. Większość mężczyzn tak by zrobiła- wtrąciłam niespodziewanie.
Cała piątka spojrzała na mnie i zaśmiała się. Zaczęliśmy rozmawiać, po dziesięciu minutach rozmowy dowiedziałam się, że są to bełchatowscy siatkarze, którzy również chcieli się oderwać od codzienności i dlatego znaleźli się na tej imprezie. Nagle na taras wbiegła moja przyjaciółka. Od zawsze lubiła siatkówkę i gdy tylko zobaczyła z kim rozmawiam, stanęła z otwartymi ustami i nie wierząc własnym oczom chwyciła mnie mocno za rękę. Przedstawiłam jej nowo poznanych znajomych, a następnie dosiedliśmy się do ich stolika. Okazało się, że na tej imprezie jest prawie cały klub Skry Bełchatów. Chwilę później wszyscy byliśmy znów na parkiecie, a ja dając się ponieść muzyce, tańczyłam śpiewając głośno tekst piosenki. Nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i biegnie ze mną ku wyjściu. Był to Karol Kłos. Postanowiliśmy uciec od tego tłumu i udaliśmy się na spacer. Świetnie nam się rozmawiało, zrobiliśmy kilka dobrych kilometrów i wstąpiliśmy nawet na kawę do baru całonocnego. On, ze swym świetnym poczuciem humoru potrafił rozbawić mnie do łez. Wiem, że to dziwne, ale czułam się tak, jakbym nie chciała być nigdzie indziej. Po kawie w środku nocy, uświadomiłam sobie, że jest już prawie 4 nad ranem. 
-Na mnie już czas, jest już trochę późno. To był genialny wieczór, dawno tak dobrze się nie bawiłam. I zobacz, to wszystko dzięki Tobie.
* Obiecałem Twojej przyjaciółce, że odprowadzę Cię do domu. Spokojnie, możesz mi pokazać gdzie mieszkasz. Nie będę Cię nachodził w nocy. 
Uśmiechnął się szeroko, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki. Po dziesięciu minutach byliśmy pod moim mieszkaniem. Chwilę jeszcze śmialiśmy się na temat mojego sąsiada, który swój dzień rozpoczyna o 4, wyprowadzając swojego psa na spacer, a potem pożegnaliśmy się. Otwierając drzwi, obróciłam się jeszcze i zobaczyłam jego, stojącego w czarnej kurtce, z pięknym uśmiechem i zamknęłam je za sobą. Potem szybko się przebrałam i poszłam spać z głową pełną myśli.